niedziela, 25 maja 2014

Rozdział pierwszy - [...] Idziesz ze mną.

Obudziłam się dość dość wcześnie rano.
Coś miękkiego we mnie uderzyło.
Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam uśmiechniętego Gerarda, który trzymał poduszkę.
- Wstawaj Śpiąca Królewno, jedziesz dzisiaj ze mną na trening.
- Chyba cię pogrzało. Sam sobie pojedziesz na trening. Ja jestem wykończona.
Geri spojrzał na mnie i pomachał głową:
- Nie było trzeba siedzieć do późna przed komputerem.
Spojrzałam na niego.
Czy on zawsze musi wszystko wiedzieć?
- No okej, może i siedziałam do trzeciej. Ale ja cię nie budziłam, nigdy.
- Owszem, budziłaś. Jak byłaś mała to po nocach wiecznie płakałaś i wrzeszczałaś.
Przewróciłam oczami, na co Gerard zareagował śmiechem:
- To jedziesz czy nie?
Pomyślałam chwilę.
Chciałam jechać, ale po tym, jak nabawiłam się strasznej kontuzji w wieku 16 lat, nie chciałam mieć nic wspólnego z piłką nożną.
Ale musiałam to jakoś przeboleć, w końcu mój kochany braciszek był piłkarzem jednego ze światowej klasy zespołów.
- Dobra no, pojadę z tobą - westchnęłam i spojrzałam na brata - ale jak tylko wpadniesz na jakiś głupi pomysł, to wracam do domu.
Widziałam błysk w jego oku i radość z tego, że będzie mógł się pochwalić, jaką ma siostrę.
Ledwo, ledwo ale jakoś zwlekłam się z łóżka.
Geri wyszedł z pokoju rzucając tylko:
- Masz godzinę.

***

Nie miałam wiele czasu, więc wyrwałam się z myślenia i zaczęłam przeglądać moje wszystkie ubrania.
Po kolei wyciągałam z szafy koszulki, które przy dłuższym przyjrzeniu się - rzucałam na łóżko.
W końcu znalazłam swoją meczową koszulkę z napisem "Pilar 18", która miała niebiesko-białe paski.
Byłam dumna z tego, że grałam z 18 ponieważ ten numer miał również Jordi Alba.
Czyli mój ulubieniec i piłkarz, w którym się skrycie podkochiwałam ale nie mówiłam o tym mojemu bratu.
Wiem, jaka byłaby jego reakcja - po prostu dziecinna.
W końcu po przemyśleniach odziałam koszulkę, jakieś krótkie, dżinsowe spodenki i białe, niskie trampki.
Włosy spięłam w dość wysoki kucyk.
Makijażu miałam tyle, co nic - tylko poprawiłam rzęsy i delikatnie pomalowałam usta błyszczykiem.
Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół po drewnianych schodach.
Geri już czekał. Stał oparty o blat i wysyłał sms'y.
- Do Shaki piszesz? - zapytałam zaciekawiona.
- Tak - odpowiedział i uśmiechnął się.
Shakira z Milanem byli na wyjeździe.
Gerard musiał zostać, ponieważ był potrzebny drużynie.
- Idziemy? - zapytał brat.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.
Wychodząc z domu Geri jeszcze kilka razy sprawdził, czy na pewno zamknął furtkę dobrze.
Kiedy już był tego wystarczająco pewny, podszedł do swojego Audi i otworzył mi drzwi.
- Wsiadaj.
Ostrożnie usiadłam w miejscu pasażera i zapięłam pasy.
Uważałam na to, żeby znowu nie uderzyć się w głowę - jak z resztą zawsze, kiedy jechałam gdzieś z Gerim.
Mój brat również wsiadł do środka i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Ruszyliśmy powoli na Ciutat Esportiva.
Mieliśmy jeszcze sporo czasu, ale Gerard zawsze wolał być wcześniej.
Włączył po drodze radio.
Leciała piosenka Shakiry, której tekst doskonale znaliśmy.
Zaczęliśmy śpiewać:
" Oh, oh, oooh, oh
Oh, oh, oooh, oh
I can't remember to forget you!
Oh, oh, oooh, oh
Oh, oh, oooh, oh
I keep forgetting I should let you go!! "
Darliśmy się na cały samochód i czerpaliśmy z tego sporą przyjemność.
Oboje lubiliśmy sobie czasem pośpiewać - to była jedna z niewielu rzeczy, które nas łączyły.
W sumie to cieszyłam się, że mam takiego brata.
Tylko czasami był za bardzo nadopiekuńczy, ale rozumiałam go.
W końcu jest moim starszym, kochanym braciszkiem i się o mnie martwi.

***

Zaśpiewaliśmy sobie kilka innych piosenek, które znaliśmy.
W tak dobrych humorach dojechaliśmy na trening.
Kiedy Geri parkował samochód, za
Do rozpoczęcia było jeszcze sporo czasu, także mogłam ze spokojem zwiedzić Ciutat.
Wysiadłam z auta i czekałam na brata, który jak zwykle sprawdzał, czy samochód jest zamknięty.
Śmieszyło mnie odrobinę jego zachowanie.
Kiedy już upewnił się, że wszystko jest okej, pokazał gestem, że mam iść za nim.
Podbiegłam i z uśmiechem na twarzy szłam po jego prawej stronie.
Weszliśmy do środka i od razu udaliśmy się do szatni.
- Okej, to ty idź a ja poczekam - powiedziałam jeszcze bardziej się szczerząc.
- Oo nie, idziesz ze mną - odparł uradowany Geri.
- Nie, na pewno nie. Będę jedyną babą w tej szatni, a dookoła mnie dzikie stado facetów bez koszulek.
- Przesadzasz, mała, wchodź - otworzył drzwi do szatni i wepchnął mnie do środka.
- Pożałujesz tego jeszcze. I nie jestem mała - odparłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.
W szatni siedzieli już Bartra, Alves, Neymar, Sergio, Messi, Sanchez, Fabs i On.
On znaczy Jordi oczywiście. Zamarłam na chwilę.
Zobaczyłam faceta, który miał te piękne oczy.
Rozmarzyłam się na chwilę.
Usłyszałam tylko Fabregasa, który twierdził, że Geri niezłą laskę wyrwał.
Mój brat szturchnął go w ramię i powiedział, że jestem jego siostrą.
Wszyscy zaczęli śmiać się z Fabsa.
- Cześć - powiedziałam w końcu po dłuższej chwili.
- Czeeeeeeeeeeść! - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Jestem Pilar, siostra tego przerośniętego głupka - wskazałam ręką na Gerarda.
Chłopacy zaczęli się śmiać a Geri spojrzał na mnie gniewnie.
Każdy podchodził do mnie po kolei, żeby się przywitać.
Oczywiście nie musieli tego robić, ale chcieli.
Ostatni podszedł Alba.
- Jordi Alba, ale jak wymyślisz jakąś ksywkę, też będzie okej - uśmiechnął się i puścił mi oczko.
Byłam tak szczęśliwa z tego jednego, głupiego gestu.
Kiedy już zapoznałam się ze wszystkimi, przebrani już piłkarze musieli rozpocząć trening.
Siedziałam na ławce, bacznie obserwując "18".
Czasami wydawało mi się, że na mnie spogląda.
Ale to pewnie tylko dlatego, że mi się przewidziało...



_________________________________

Jest rozdział pierwszy.
Mam nadzieję, że się spodobał. :)
Do następnej niedzieli. :*

Prolog.

Wiecie jak to jest, kiedy ma się marzenie?
Takie marzenie, które za wszelką cenę chcemy spełnić?
Niektórym się udaje.
Ci mniej szczęśliwi w ogóle go nie spełnią, albo zrobią to w połowie.
Nawet jeśli próbujemy i nam się nie udaje, to inni próbują nas motywować, albo nam pomagają.
To zazwyczaj bardzo nam pomaga i wychodzimy na prostą do spełnienia swojego marzenia, mamy je na wyciągnięcie ręki...
I kiedy wydaje się nam, że wszystko jest dobrze - ktoś lub coś zmienia diametralnie wszystko...



Pilar była przeciętną dziewiętnastolatką z wieloma marzeniami.
Robiła wszystko, aby je spełnić.
Pomagał jej w tym brat, Gerard.
Tak, to właśnie ten Gerard Piqué.
Obrońca FC Barcelony grający z numerem 3.
Po śmierci rodziców zamieszkała z nim i jego żoną, Shakirą.
Obie bardzo się polubiły i są najlepszymi przyjaciółkami.
Od zawsze kibicowała Barcy, w której grał jej brat.
Pomimo tego, że była z Gerardem w rodzinie nigdy nie poznała reszty drużyny.
Pewnego dnia dostała okazję, kiedy jej brat postanowił zabrać ją na trening.
Trening, na którym poznała kogoś, w kim zawsze skrycie się podkochiwała.
Ale potem pojawiła się kolejna osoba, która zdecydowanie namieszała w całym jej życiu...




_________________________________


Witam na moim drugim opowiadaniu. :) 

Mam nadzieję, że spodoba się Wam jak to o Alexisie i Isabel, które osiągnęło ponad 1400 wyświetleń, za co chciałabym Wam z całego serduszka podziękować. :*
Nie przewiduję jak na razie konkretnej liczby rozdziałów na tym blogu, ale na 89% nie powinna przekraczać 30. 

Rozdziały dodawane będą co tydzień w niedzielę.

Polecam co jakiś czas zaglądać do informacji. :)

[Dzisiaj wyjątkowo prolog + pierwszy rozdział]