niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział szósty - Nic nie mów.

Siedziałam przed toaletką dokańczając właśnie kreskę na lewym oku.
Męczyłam się z nią przez kilkanaście dobrych minut, i w końcu się udało.
Makijaż i fryzura były gotowe.
Pierwszy raz udało mi się tak idealnie wyglądać.
Najgorsze przede mną - wybieranie ubioru.
Zawsze miałam z tym problem.
Nie ważne, że moja szafa była tak zapełniona, że nic się w niej nie mieściło.
I tak uparcie twierdziłam, że było tego za mało, albo że to już nie modne.
Przekopałam wszystkie półki i wieszaki.
W końcu znalazłam idealną sukienkę.
Granatowa, obcisła góra, od mniej-więcej połowy brzucha była rozkloszowana.
Do niej dobrałam szpilki w tym samym kolorze.
Przejrzałam się w lustrze z dumą. 
Stwierdziłam, że gdybym nie była mną z chęcią bym się ze sobą ożeniła.
Uśmiechnęłam się jeszcze i zeszłam na dół.
Na kanapie siedział Geri, rozmawiał z Shaki przez telefon.
Kiedy byłam już na parterze, braciszek spojrzał na mnie i zagwizdał na mój widok.
Potem musiał się tłumaczyć Shak, dlaczego akurat teraz wydał z siebie ten dźwięk.
Jego wytłumaczenia były tak bezsensowne, że aż śmieszne.
Kiedy skończył, powiedział:
- No, a kto tu się tak wystroił? - spojrzał na mnie poruszając brwiami.
- Gerard, głupku. Musisz akurat teraz? - zapytałam.
- No co. Lubię jak moja siostra wygląda ładnie, w końcu po kimś to masz - wyszczerzył się. 
- Ha, ha, bardzo śmieszne - zaśmiałam się sztucznie - wychodzę dzisiaj.
- Z Jordim? 
- Tak.
- Może cię odwieść? - zapytał z troską Gerard - jest ciemno.
- Ee tam, przesadzasz. Pamiętaj, że mam sporo siły i umiem się bronić - zachichotałam.
- A no faktycznie. 
Poprawiłam włosy i przejrzałam się, po raz setny w ciągu tej godziny.
- Kiedy wraca Shaki, stęskniłam się już za nią.
- Mówiła, że postara się jak najszybciej. Może za 4/5 dni - uśmiechnął się.
- No nareszcie - powiedziałam ucieszona i spojrzałam na zegarek - idę już, papa. 
Przytuliłam brata na pożegnanie i dodałam:
- Tylko grzecznie mi tutaj.
- Ty tam też - zaśmiał się.
Wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi...

***

Idąc tak uliczkami podziwiałam widoki.
Mimo tego, że mieszkałam w Barcelonie od lat, zawsze zachwycałam się tymi wszystkimi kamieniczkami.
W końcu zobaczyłam deptak, na końcu którego znajdowało się miejsce spotkania. 
Ruszyłam pewnie przed siebie, poprawiając nerwowo sukienkę.
Od Jordiego dzieliło mnie tylko kilka metrów.
Byłam już na miejscu i rozejrzałam się. 
Nikogo tam nie było.
Spojrzałam na pobliski zegarek.
Jordi miał jeszcze 15 minut.
Ze spokojem usiadłam na krzesełku przed kafejką i czekałam...
W końcu pojawił się On.
Był w czarnym garniturze, spod którego góry wyłaniała się biała koszula i czarna muszka. 
W rękach trzymał spory bukiet czerwonych kwiatów, które mi wręczył. 
- Pięknie wyglądasz - uśmiechnął się Jordi. 
- Ty również wyglądasz tak, hm, elegancko. Czy to jakaś specjalna okazja? - spojrzałam na niego.
- Owszem, spotkanie z tobą to najlepsza okazja do wystrojenia się. 
Teraz był taki pewniejszym siebie Jordim, nie tym nieśmiałym.
Szczerze, to podobało mi się to, nawet bardzo.
- Jakieś plany? - spytałam zaciekawiona.
- Całkiem sporo - odparł i złapał mnie za rękę - chodź.
Zaprowadził mnie do swojego samochodu i otworzył mi drzwi.
On również wsiadł, uruchomił silnik i ruszył.
Jechaliśmy gdzieś a ja zupełnie nie wiedziałam, gdzie.
Miałam tylko nadzieję, że Jordi nie zaczął nagle myśleć jak psychopata, nie wywiezie mnie do jakiegoś oddalonego o 100km lasu i...
Stop, stop, stop - naoglądałam się zdecydowanie za dużo filmów.
Skarciłam się w myślach i spojrzałam przed siebie.
Widziałam kolejne malownicze uliczki, które były oświetlone słabym światłem latarni miejskich.
Pozostało mi tylko czekać aż gdzieś zaparkujemy, i oglądać kolejne budynki...

***

- No, jesteśmy - oznajmił Jordi po dość długiej podróży.
Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się.
Byliśmy na plaży, gdzie paliło się niewielkie ognisko, w koło którego stały dwa potężne kamienie, które robiły za siedzenia.
Całe to miejsce otoczone było palmami i kwiatami, które miały różne, wyraziste kolory i przepięknie pachniały.
- Jak tu pięknie - westchnęłam z zachwytem.
Alba uśmiechnął się i oparł:
- Wiem. Z reguły zawsze przychodziłem tu sam, kiedy chciałem przemyśleć wiele spraw. Nie miałem nikogo wyjątkowego, komu pokazałbym to miejsce - nabrał powietrza - ale teraz mogę przyjeżdżać tu z tobą...
Słowa Jordiego zdziwiły mnie trochę. 
W końcu wyrwałam się z myślenia.
- Ja? Wyjątkowa? - zapytałam. 
- Tak, bo w sumie po to tu jesteśmy - podniósł głowę i spojrzał mi głęboko w oczy - podobasz mi się, cholernie mi się podobasz a ja cholernie nie potrafiłem tego wyrazić wcześniej - westchnął - od kiedy cię zobaczyłem wiedziałem, że nie odpuszczę i że będę musiał cię mieć tylko dla siebie, to spotkanie z Gerardem było tylko pretekstem do tego, żeby cię zobaczyć i spędzić z tobą chociaż chwilkę, najmniejszą chwilkę...
Po tych wszystkich słowach ucieszyłam się, że czujemy do siebie to samo. 
Wzruszyłam się a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza szczęścia. 
- Jordi, ja nie wiem co mam powiedzieć... - zawahałam się.
- Nic nie mów - odpowiedział Alba, podszedł bliżej, otarł łzę kciukiem i wpił się w moje usta.
Nie chciałam tego kończyć, więc odpowiadałam mu kolejnymi pocałunkami.
W tej chwili czułam, że mam wszystko, o czym zawsze marzyłam a czas jakby stanął.
W moim brzuchu roiło się od motyli, które tylko sprawiały, że ten pocałunek zapamiętam na długi czas...
_________________________________
Nie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału, bo spodziewałam się, że wyjdzie troszkę inaczej.
Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba.
Dedykuję go $OWIE, która długo czekała żeby przeczytać, co powie Jordi. :D
Do następnej niedzieli, buziaki. :*


sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział piąty - Przepraszam, że tak wyszło.

W końcu udało mi się zasnąć, ale nie na długo.
Usłyszałam, że ktoś dobija się do mojego pokoju.
Wściekła zwlekłam się z łóżka i przekręciłam zamek.
Do mojego pokoju wpadł nieźle spruty Alba. 
- Czee..ee..ść - przeciągnął. 
Moja ręka spotkała się z czołem.
Pokręciłam głową i spojrzałam na niego.
- Jordi, człowieku, to dopiero początek a ty już w takim stanie...
On zaśmiał się tylko i usiadł na łóżku. 
- Wie..eee..sz j..aa..k ja cię k..oo..cham - powiedział.
Spojrzałam na niego i tym razem to ja się zarumieniłam.
Ale nie na długo, przypomniałam sobie, że przecież już dużo wypił. 
- Wiesz, powinieneś chyba przestać pić, bo wygadujesz głupoty - uśmiechnęłam się. 
- A..aa..le ja mów..ii..ę pow..aa..żnie - odpowiedział z ręką na sercu. 
No to pięknie.
Facet, w którym się kochałam przez tyle lat wyznał mi miłość.
Szkoda tylko, że po pijaku i że jutro może już tego nie pamiętać. 
Zupełnie zapominając o jego obecności położyłam się z powrotem twierdząc, że to mi się śni. 
Próbowałam zasnąć tak po prostu z nadzieją, że jutro się obudzę i jak powiem o tym Jordiemu, to nie będzie wiedział o czym mówię.
Zamknęłam oczy, zaciskając je z całej siły i powtarzałam sobie w głowie zdanie "to tylko sen".
W końcu udało mi się zasnąć i w zupełności oddać się w objęcia Morfeusza...

***

Obudziłam się rano.
Strasznie bolała mnie głowa, nie wiedziałam nawet dlaczego.
Obróciłam głowę na drugi bok i ujrzałam śpiącego Jordiego.
Musiałam pomrugać szybko kilka razy, żeby uwierzyć w to, co widzę.
Alba był bez koszulki i spodni, obie części garderoby leżały gdzieś w kącie. 
- O BOŻE.. - szepnęłam.
A więc to jednak nie był sen.
Wszystko działo się naprawdę, bo niby jak Alba dostałby się do zamkniętego pokoju?
Odrobinę przerażona sytuacją chciałam wstać ale przygniatała mnie jego ręka, która mnie obejmowała.
Teraz pozostało mi tylko czekać na to, aż się obudzi i mu wszystko wytłumaczę.
W sumie, to on powinien się tłumaczyć w tej sytuacji. 
No ale trudno, wolałam uniknąć niepotrzebnych sporów.
Dobrze, że chociaż ja byłam trzeźwa bo nie wiadomo, co mogłoby się stać gdyby...
Nawet nie przyszło mi to na myśl. 
Był jednak plus tej całej chorej sytuacji.
Mogłam poleżeć sobie z facetem, który był obiektem moich westchnień.
To co, że to wszystko zaszło za daleko.
Jeszcze raz zwróciłam głowę w stronię Jordiego.
Widziałam, jak jego powieki drgają i powoli się budził.
Czekałam na najgorszą reakcję, jednak nie była ona taka zła.
- Co ja tutaj.. z tobą... czy my? - zapytał lekko zdezorientowany.
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się, po chwili do mnie dołączył on.
W końcu po kilku minutach odpowiedziałam:
- Byłeś pijany, wyznałeś mi miłość, potem poszłam spać i obudziłam się obok. Nie, my nie - puściłam do niego oczko.
Jordi był wyraźnie zawstydzony tym wyznaniem miłości. 
Coś go męczyło, ale nie chciałam mu jeszcze bardziej mieszać.
- Mam jedną malutką prośbę - uśmiechnęłam się.
- Jaką? - spojrzał na mnie Alba.
- Mógłbyś wziąć tą rękę i wypuścić mnie ze swoich objęć? - zaśmiałam się. 
- Oh tak, pewnie - powiedział Jordi i znowu się zarumienił.
Robił to tak często..
Usiadłam na brzegu łóżka, przeciągnęłam się i wsunęłam moje kapcie na nogi.
Bałam się tego, co zastanę na dole.
Zeszłam powoli po schodach i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Wszystko było posprzątane a na stole stało śniadanie.
Dookoła siedzieli piłkarze, jeszcze lekko pijani, ale najgorzej nie było.
Przypominali sobie powoli jak się tu znaleźli i co robili.
Po schodach za mną schodził przebrany Jordi, zapinający rozporek.
Wyobraziłam sobie, jak odebrała to reszta, więc od razu usiadłam przy stole spoglądając na Albę i poklepując miejsce obok siebie.

***

Kiedy już porozmawiałam sobie z piłkarzami, wszyscy rozeszli się i dziękowali Geriemu za imprezę.
Na chwilę został tylko Jordi.
- Przepraszam, że tak wyszło - uśmiechnął się nieśmiało. 
- Przecież nic się nie stało, wiesz o tym - spojrzałam na niego i ukazałam mu dwa rządki swoich równych, białych zębów. 
- A, i to o tej miłości, to nie była prawda, tak mam pod wpływem alkoholu - zaśmiał się.
Te słowa mnie tak trochę... zabolały. 
Pamiętam jak przysięgał z ręką na sercu, ale przecież był pijany, więc nie mogłam robić sobie nadziei.
Na pożegnanie uściskałam i pocałowałam go w policzek. 
Kiedy wyszedł, rozmowę zaczął Gerard.
- Jak wam minęła noc, hm? - zapytał poruszając brwiami.
Znowu posłałam mu jedno z tych morderczych spojrzeń.
- Nie przeginaj, Gerard, nie przeginaj - uderzyłam go w ramię. 
- Auu. Jak możesz być tak drobna i posiadać w sobie tyle siły?! - zadziwiał się Geri.
- Ćwiczyłam dużo - uśmiechnęłam się. 
- Nie usłyszałem w końcu odpowiedzi na moje pytanie.. 
- I nie usłyszysz.
Spojrzałam na brata i zaśmiałam się na widok jego zdziwionej i zakłopotanej twarzy.
- Nie będę wujkiem, prawda? - przełknął głośno ślinę.
- NIE!! - wrzasnęłam na niego. 
- Ale nie bij mnie tylko, prooooszę - zawył.
- Nie mam zamiaru tracić na ciebie sił - zaśmiałam się i wróciłam na górę.
Chciałam pościelić łóżko, ale zastałam je równiutko posłane. 
Na bordowej pościeli leżała biała koperta z podpisem "Jordi". 
Uśmiechnęłam się do siebie, usiadłam na łóżku i chwyciłam ją.
Otworzyłam i wyjęłam z niej krótki list. 
Brzmiał mniej-więcej tak: 

"                     Droga Pilar.
Mam nadzieję, że po wszystkim będziesz chciała mnie jeszcze spotkać.
Wiem, że śmialiśmy się razem z tej całej sytuacji, ale wolę się upewnić.
Jeśli tylko chcesz przyjdź dzisiaj o 20 pod tą kawiarenkę, w której byliśmy ostatnio razem.
Muszę z Tobą porozmawiać o kilku ważnych sprawach ale nie martw się, to nic złego.
                                                                       ~J.A"

Hmm, no okej.
Skoro nadarzyła się okazja, to z miłą chęcią się przejdę.
Spojrzałam na zegarek - była piętnasta.
Miałam cztery godziny na przyszykowanie się, więc włączyłam radio i zaczęłam się przygotowywać...

__________________
_______________
Rozdział dedykuję Gosi, która obchodzi dzisiaj swoje urodziny. :)
Więc chciałabym Ci życzyć dużo zdrowia, szczęścia, wymarzonych prezentów, żebyś spotkała Messiego, Adrię, i wszystkich piłkarzy, których chciałabyś poznać i jestem pewna, że któregoś byś zbajerowała, wtedy zamieszkalibyście razem i poznałabyś jego kolegów z drużyny... XDDD
No, ogólnie to Wszystkiego Najlepszego. :D


niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział czwarty - [...] Zostajesz tutaj.

Po piętnastu minutach znaleźliśmy się już przed moim domem.
- Wielkie dzięki - uśmiechnęłam się i pocałowałam Jordiego w policzek - jeszcze ci się odwdzięczę.
Próbowałam powstrzymać się od tego całusa, nie chciałam wykazywać większego zainteresowania mężczyzną, który siedział obok mnie.
Widziałam, jak Jordi zalewa się rumieńcami - urocze. 
- Nie ma za co, nie musisz się odwdzięczać - jego kąciki ust powędrowały do góry.
- Chcesz wejść? - zapytałam po chwili.
- Mógłbym, w sumie nie mam nic innego do roboty.
Jordi wyłączył silnik samochodu i otworzył drzwi.
Po chwili znalazł się po mojej stronie i podał mi rękę, abym mogła wysiąść z pojazdu.
Obdarzyłam go kolejnym już uśmiechem i otworzyłam furtkę.
Zostawiłam ją otwartą, żeby Geri nie musiał się męczyć, jak to zwykle robił.
Wraz z Jordim weszłam do mojego domu.
- Chcesz coś do picia, jedzenia? - odwróciłam się w jego stronę.
- Nie, dziękuję, posiedzę sobie tylko.
- Okej - wyszczerzyłam się.
Przygotowywałam jedzenie dla braciszka.
Wiedziałam, że sam się sobą nie zajmie.
A to przecież On jest tym starszym, nie ja.
Po kilkudziesięciu minutach na stole znajdowały się trzy talerze, miski z sałatkami i gorąca pieczeń. 
Nie obyło się również od naczynia z ziemniakami i jakimś sosem.
W piekarniku już rósł biszkopt na ciasto. 
- Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na kolację, Jordi - wychyliłam się zza blatu i uśmiechnęłam się.
- Nie chciałbym się narzucać - odpowiedział.
- Nie narzucasz się. 
Rozmowę przerwał nam dźwięk klaksonu i kluczyka przekręcanego w drzwiach. 
- Geeeraaaard! - wrzasnęłam i podbiegłam do drzwi potrącając po drodze wszystko. 
Kątem oka zauważyłam, jak Jordi śmieje się ze mnie.
W końcu nie ma się co dziwić... 
Drzwi otwarły się i wszedł nimi mój ukochany braciszek.
- Jak dobrze, że wróciłeś - zaśmiałam się i przytuliłam go. 
- Ja też tęskniłem, siostrzyczko - Gerad podniósł mnie - oo, Jordi, siema! 
Alba wstał z kanapy i podszedł aby się przywitać. 
- No cześć, dawno się nie widzieliśmy. 
- Tylko 48 godzin - odparł Geri - przez tą podróż zgłodniałem, dostanę coś do jedzenia? 
- Pewnie, siadajcie! - uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.

***

Po zjedzeniu czegoś konkretnego nadszedł czas na deser. 
Jako iż moja babcia nauczyła mnie piec, udało mi się zrobić ciasto truskawkowe na biszkopcie, polane galaretką i ozdobione kremem śmietankowym.
Pierwszy raz byłam zadowolona z jakiegokolwiek wypieku. 
- Proszę bardzo - na stół położyłam talerz z ciastem - możecie się delektować. 
Mój brat i Jordi uśmiechnęli się i zaczęli rozdzielać kolejne kawałki.
- A ten będzie dla ciebie - powiedział Geri i położył mi na talerz kawałek wielkości jego dwóch rąk razem wziętych.
- Ja tego nie zjem, weź połowę - zaprotestowałam.
- Jesteś tak chuda, że mogłabyś robić za wieszak, więc proszę, zjedz - uśmiechnął się mój brat.
- Odezwał się grubas. Ty też nie jesteś zbyt dobrze dożywiony, także możesz sobie pozwolić - wystawiłam język. 
- Współczuję - powiedział szeptem do Gerarda Jordi który myślał, że tego nie usłyszę.
- Ejj - zmierzyłam go, jak mi się wydawało, groźnym wzrokiem. 
Obaj zaczęli się śmiać. 
Byłam tak zmęczona, że chciałam iść spać.
Ale kiedy chciałam to powiedzieć, przerwał mi huk piorunów.
- Chyba powinienem się zbierać... - powiedział Jordi.
- Nigdzie nie idziesz - zaprotestowałam - zostajesz tutaj. 
Gerard zgodził się na to, żebyśmy przenocowali Albę u nas.
Przecież lało (co faktycznie, nie było w Barcelonie codziennością) mogło mu się coś stać.
Poszłam na piętro, żeby znaleźć jakieś rzeczy dla Jordiego.
Wyjęłam jakąś koszulę i spodnie Gerarda.
Nie będzie mi miał tego za złe.
Zeszłam na dół i wręczyłam zestaw Chomiczkowi.
Podziękował mi i stwierdził, że pójdzie wziąć prysznic. 
Ja z Gerardem posiedzieliśmy jeszcze trochę do czasu, aż Alba wróci.
- Wiesz, że i tak nie będziemy spać? - zapytał Geri. 
- Wiem, zdałam sobie z tego sprawę, kiedy zobaczyłam twój błysk w oku na wieść, że Jordi u nas zostaje - zaśmiałam się.
- Spokojnie, nie rozniesiemy domu, będziemy grzeczni i może tylko urządzimy imprezę.
- Gerard... - skarciłam go.
- No prooooszę - zamrugał szybko mój brat i spojrzał się na mnie maślanymi oczkami - tylko jeden raz.
- No dobra, ale.. - nie zdążyłam dokończyć, bo mój brat uściskał mnie najmocniej jak umiał.
Postanowiłam, że pójdę się przebrać na górę.

Obróciłam się jeszcze i widziałam, ja Gerard mówi Jordiemu o imprezie. 
Spojrzałam na nich i zniknęłam w łazience.

***

Nalałam sobie wody do wanny, żeby móc się odświeżyć.
Nie chciałam brać udziału w imprezie więc od razu przebierałam się w piżamę.
Założyłam luźną, krótką, szarą koszulkę i czarne szorty.
Do tego miałam moje kapcie, które wyglądały jak koty.
Włosy związałam w kucyk i popsikałam je specjalnym płynem, który miał mój ulubiony, waniliowy zapach.
Wyszłam z łazienki i poszłam jeszcze na chwilkę do kuchni, żeby wziąć szklankę soku na noc.
Zawsze kiedy się budziłam, lubiłam się czegoś napić.
Poszperałam w szafkach w poszukiwaniu szklanki i w końcu ją znalazłam.
Nie zauważyłam, że od początku przyglądał mi się Jordi, który był wyraźnie zafascynowany tym, że moja bluzka była tak krótka i odsłaniała mój brzuch. 
Nachyliłam się jeszcze po sok i nalałam go do szklanki.
Przechodząc obok Jordiego szepnęłam:
- Nie ładnie to tak się przyglądać - zaśmiałam się.
On spojrzał na mnie i znowu oblał się tym uroczym, krwistym rumieńcem.
Puściłam mu oczko i jeszcze raz uświadomiłam Gerardowi, jak miał wyglądać dom po imprezie.
Odpowiedział i dodał, że niedługo wpadną pozostali z Barcy.
Przeraziłam się tym faktem bo wiedziałam, że dom może wyglądać jak pobojowisko.
Ale i tak to oni mieli sprzątać, nie ja.
Poszłam więc na górę i zamknęłam się w swoim pokoju.
Usiadłam na łóżku, położyłam szklankę ze sokiem na stoliku i wyciągnęłam spod poduszki jedną z moich ulubionych książek.
Zapaliłam jeszcze kilka zapachowych świeczek i zaczęłam czytać ją dalej
Postanowiłam, że codziennie przeczytam dwa rozdziały, więc tak uczyniłam.
Po przeczytaniu ponad 60 stron odłożyłam książkę z powrotem pod poduszkę i włączyłam sobie muzykę.
Zawsze słuchałam w kółko kilku piosenek. 
To mnie bardzo odprężało.
Niestety, powoli zaczynała rozbrzmiewać głośna muzyka z dołu.
Żałowałam, że ściany nie są dźwiękoszczelne.
Słyszałam jeszcze głosy kilku piłkarzy, chyba Bartry, Sancheza, Neymara, Puyola, Fabregasa, Tello, Sergiego, Xaviego, Iniesty i Messiego.
Po czasie przypomniałam sobie, że na półkach stało ponad 10 butelek z alkoholem, więc zapowiadała się dla nich długa, mocno zakrapiana impreza...
_________________________________

Mam nadzieję, że objętość obu dzisiejszych rozdziałów będzie wystarczająca.  :)
No i jak to teraz bywa muszę przyznać, że strasznie rozczarował mnie mecz Hiszpania-Holandia, gdzie nasi chłopcy przegrali 1:5.
Ale trzeba pozostać wiernym kibicem i liczyć na to, że jakoś się zrehabilitują. :)
+Strasznie szkoda mi Ikera.. :(


 

Rozdział trzeci - [...] Tylko jedna tak śliczna dziewczyna żyje na całym świecie.

Obudziłam się rano, jak to zwykle robiłam.
Rozejrzałam się dookoła.
Byłam w swoim pokoju, przykryta kołdrą i kocem.
Odgarnęłam je, bo było mi za ciepło.
Na szafce nocnej leżała mała, złożona karteczka.
Przetarłam oczy i złapałam kawałek papieru.
Rozwinęłam go i moim oczom ukazały się cyferki.
Na dole napisane było:
"Miło się grało. 
Jeśli będziesz chciała to powtórzyć, napisz - przybędę natychmiast. 
- Jordi :)"
Uśmiechnęłam się do karteczki i odłożyłam ją z powrotem na stolik.
Zwlekłam się z łóżka dość powoli.
Pognałam do łazienki i wykonałam rutynowe czynności.
W końcu, jeszcze w piżamie, poszłam na dół coś zjeść.
Przygotowałam naleśniki z owocami, które uwielbiałam najbardziej.
Po najedzeniu się poszłam do salonu i rzuciłam się na kanapę, gdzie jeszcze wczoraj wieczorem siedziałam z Jordim.
Na samą myśl o tym mimowolnie się uśmiechnęłam.
Sięgnęłam po pilota, który leżał gdzieś na stole i włączyłam telewizor.
Na każdym kanale standardowo - nic.
Stwierdziłam więc, że zamiast siedzieć cały dzień w domu wyjdę na dwór.
Wyłączyłam telewizor i poszłam do góry, żeby się przebrać.
Otworzyłam szafę, z której momentalnie wypadła masa ciuchów.
Porozrzucałam je po całym pokoju w poszukiwaniu czegoś praktycznego i wygodnego.
W końcu znalazłam zestaw idealny.
Szare, luźne dresowe spodnie, top z krótkim zawiązywany na brzuchu i białe, zwykłe trampki.
Związałam włosy w wysoki kucyk i podkreśliłam rzęsy mascarą.
W biegu chwyciłam jeszcze klucze i wyszłam.
Oczywiście nie obyło się bez męczarni z zamykaniem furtki, ale po kilku minutach się udało.
Wyszłam się przejść sama.
Czyli zrobiłam coś, czego nie robiłam od dawna.

***

Chodziłam wszystkimi możliwymi uliczkami Barcelony.
Na końcu przeszłam się na Les Rambles, piękną, ruchliwą ulicę.
Jak zwykle były na niej setki ludzi, którzy oglądali wystawy tutejszych sklepów.
Mnie osobiście nie kręciło takie coś.
Przynajmniej wtedy, kiedy byłam sama.
Rozglądałam się dookoła z nadzieją, że zobaczę kogoś znajomego.
Ale niestety bezskutecznie.
Usiadłam więc na ławce i wyciągnęłam paczkę papierosów z kieszeni.
Tak, paliłam i wiem, że to nie jest dobre dla zdrowia.
Po prostu lubiłam to robić, nie wiem dlaczego.
Już miałam podpalać papierosa, kiedy jakaś osoba wytrąciła mi go z ust.
Przekręciłam głowę w lewo i zobaczyłam Jordiego.
- Ej, nie ładnie tak palić, wiesz? - spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową.
Wywróciłam oczami i odpowiedziałam:
- Wiem, ale co ja mogę na to poradzić? Jestem uzależniona od nikotyny - zamyśliłam się - a tak w ogóle, co tutaj robisz i jak mnie poznałeś?
- Hm, może przestać palić? - westchnął - chciałem się przejść a poznałem cię po tym, że tylko jedna tak śliczna dziewczyna żyje na całym świecie - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc schowałam twarz w dłoniach bo czułam, jak się czerwienię.
Uśmiechnęłam się do niego. 
- Nie sądzisz, że przesadzasz z tymi komplementami? - poruszyłam brwiami już nieco pewniejsza siebie.
- Niee, w końcu ci się należą - ukazał swoje białe zęby w najpiękniejszym uśmiechu.
Nie spodziewałam się, że w kilka godzin mężczyzna, który zawsze pojawiał się w każdym moim śnie i o którym tak marzyłam będzie spędzał ze mną tyle czasu, będzie dbał o moje zdrowie i będzie prawił mi takie urocze komplementy.
- Może dasz się zaprosić na kawę i jakieś ciacho? - kontynuował.
"Już mam jedno ciacho obok siebie" pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Tak, oczywiście - odpowiedziałam.
Jordi pomógł mi wstać i wspólnie ruszyliśmy do najlepszej kafejki.
Po drodze obiecałam mu, że przy najbliższym koszu wyrzucę papierosy.
Jak powiedziałam, tak też zrobiłam.
Do śmietnika na środku drogi wrzuciłam całe opakowanie papierosów. 
Wiedziałam, że dla Jordiego mogę wyrzec się nawet palenia.
Przynajmniej na razie...

***

Idąc przed siebie zobaczyliśmy niewielki budynek z filiżanką kawy i ciastkiem na szyldzie.
- No, nareszcie - powiedział Alba z wyraźną ulgą, otworzył drzwi i przytrzymał je tak, abym mogła wejść.
Następnie sam wszedł za mną i zamknął je.
- Usiądź, ja zaraz przyjdę - uśmiechnął się i podszedł do lady, za którą stała uśmiechnięta dziewczyna w brązowej bluzce i białym fartuszku.
Ja zajęłam miejsce przy niewielkim stoliku stojącym koło okna, przez które rozciągał się widok na ulicę.
Skoro nie miałam co robić, wzięłam do ręki menu i przeglądałam oferty kawiarenki.
Po chwili dosiadł się do mnie Alba.
- Zamówienie niedługo będzie.
Podniosłam głowę i wyszczerzyłam się do niego. 
Niedługo potem kelnerka przyniosła nam zamówienie.
Były to dwie kawy z wzorkami w kształcie połówek serduszka na wierzchu i dwa spore kawałki czekoladowego ciasta z orzechami.
- Jordi, możesz mieć pewność, że ci się za to odwdzięczę - powiedziałam upijając łyk kawy. 
- Przecież wiesz, że nie musisz.
- Muszę i na pewno to zrobię. 
Alba zaśmiał się i również napił się kawy spoglądając na wzorek, który był na górze.
Widać było, że nad czymś myśli.
Nie chciałam mu przeszkadzać, więc wróciłam do oglądania zabieganych na ulicy ludzi.
- Na co tak patrzysz? - przerwał ciszę Alba.
- W sumie to na nic - odparłam z uśmiechem - nie chciałam ci przeszkadzać w myśleniu.
- Nie przeszkodziłabyś.
Po kilku minutach pogrążyliśmy się w długiej rozmowie.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym.
Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o nim, jak i on o mnie.
Kompletnie straciliśmy poczucie czasu, a przecież był już wieczór.
W kafejce siedziało wielu ludzi, z głośników rozbrzmiewała przyjemna dla ucha muzyka.
Sprawdzając godzinę na telefonie zauważyłam notatkę, że Geri wraca do domu dzisiaj o 22.
A przecież to było już za pół godziny!
- Jordi, przepraszam, że tak teraz w tym momencie, ale czy nie obrazisz się, jeśli pójdę do domu? - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Ale dlaczego, zrobiłem albo powiedziałem coś nie tak? - zrobił smutną minę.
- Nie, nie o to chodzi - zaśmiałam się - po prostu wiesz, Geri wraca do domu za pół godziny.
- Aa faktycznie - pacnął się ręką w czoło - mogę Cię odwieść, jeśli chcesz.
- O ile nie sprawi ci to żadnego problemu, to zgodzę się z miłą chęcią.
Wstaliśmy, wyszliśmy z budynku i pognaliśmy do samochodu, który stał na drugim końcu ulicy...
_________________________________

No i co.
Jest opóźniona trójka, nie dodałam jej wcześniej z powodu braku internetu.
Mam nadzieję, że mnie jakoś za to rozgrzeszycie.
Zaraz będzie czwóreczka za dzisiaj. :)
Miłej niedzieli, buzi. :* 

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział drugi - [...] Byłam przecież tylko jedną z jego kilku milionów fanek na świecie.


Było już po treningu.
Przez godzinę czekałam na Gerarda, który jak zwykle się spóźniał.
Oparta o samochód wysyłałam mnóstwo sms'ów do znajomych, którym nie odpowiadałam od dawna.
Nie wiem, dlaczego akurat teraz to robiłam.
Już miałam wysłać kolejnego sms'a, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi auta.
- Wsiadaj - usłyszałam znajomy głos.
Geri w końcu postanowił się zjawić.
- No nareszcie. Myślałam, że nigdy nie wrócisz - opowiedziałam nadal wlepiając wzrok w wyświetlacz.
Wsiadłam do środka i zauważyłam, że bateria się rozładowywuje.
Schowałam więc komórkę do kieszeni i wpatrywałam się w ulicę, która znajdowała się przed nami.
Oczywiście nie obyło się bez śpiewania kolejnych piosenek.
Droga powrotna mijała bardzo wesoło.
Niczym zdążyłam się zorientować, staliśmy już na parkingu przed domem.
Po wyjściu z samochodu chyba wiadomo, co robił Geri.
Ja byłam już na górze, w swoim pokoju.
Brzebrałam się w piżamę, bo było już późno.
Gerard postąpił podobnie i przygotował jakąś kolację.
Zjadłam moją porcję, pożegnałam się z nim i poszłam spać.
Rzuciłam się na łóżko, przykryłam kołdrą i zamknęłam oczy...

***

Budzik się sprawdził - obudził mnie równo o 9.
Przez okno wpadały promienie słońca.
Przeciągnęłam się i leniwie zwlekłam się z łóżka.
Potem poranna toaleta, jakiś makijaż, i cud-miód.
Zeszłam na dół, żeby przygotować jakieś śniadanie.
Na lodówce wisiała karteczka z mniej więcej taką treścią:
" Dzisiaj musiałem wyjechać do Shak, wrócę za około 2 dni. Wiem, że dasz sobie radę sama.
Zakupy są rozpakowane. :)
Kochający braciszek, Geri"
No dobra.
Skoro dom cały dla mnie, to pasowało mi to.
Zrobiłam sobie jakieś jedzenie, zjadłam je w ciszy i usiadłam na kanapie w salonie.
Sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizor.
Wiadomości, wiadomości, powtórka serialu, kolejne wiadomości i kolejne powtórki.
Po przejechaniu wszystkich kanałów w poszukiwaniu czegoś ciekawego poddałam się.
Włączyłam konsolę i zaczęłam grę w Fifę.
Szło mi całkiem dobrze, w końcu uczyłam się trochę.
Po kilkunastu meczach (wygranych oczywiście) usłyszałam pukanie do drzwi.
Nie byłam pewna, kto przyszedł o tak wczesnej porze.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
Przede mną stał Jordi.
Zdziwiłam się trochę, nie spodziewałam się, że przyjdzie.
Po chwili ciszy zapytał:
- Zastałem może Gerarda? Byłem z nim na dzisiaj umówiony, mieliśmy pograć - uśmiechnął się.
- Nie, musiał wyjechać do Shaki. Ale jeśli chcesz to wejdź, ja mogę z tobą pograć.
Mężczyzna nieśmiało przekroczył próg i zdjął buty.
- Nie musisz zdejmować butów, i tak muszę tu posprzątać - spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
- Ależ muszę - odpowiedział.
Zaprosiłam Albę do salonu.
- Chcesz coś do picia? Albo do jedzenia? - zapytałam go, kiedy już usiadł.
Chomiczek uśmiechnął się tylko i odpowiedział:
- Nie, nie, dziękuję.
- Okej. Więc... gramy? - odwróciłam głowę w jego stronę, kiedy włączałam konsolę.
- Tak - zaśmiał się wesoło i chwycił za pada.

***

Cała gra mijała bardzo przyjemnie.
Graliśmy kilka dobrych godzin, a Jordi z trudem mnie pokonywał.
- No, no muszę przyznać, że niezła jesteś... Pilar? - chciał upewnić się, czy dobrze pamięta moje imię.
- Tak, wiem Jordi - wyszczerzyłam się.
- Wiedziałem, że nie zapomnę Twojego imienia - powiedział mężczyzna.
Czułam, że zalewam się rumieńcami a Jordi obserwował mnie bacznie.
- Wszystko okej? - zapytał.
- Tak, tak - uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy tak grając jeszcze przez długo okres czasu.
Cieszyłam się, że mogę spędzić z nim chociaż kilka godzin.
Wpatrywałam się w niego i w to, jakie emocje wyraża jego twarz podczas gry.
To było niesamowite, jak przeżywa każdą minutę meczu.
Nie widziałam, żeby ktokolwiek tak grał.
Nawet mój brat, Gerard.
Jedyną emocją którą wyrażał była radość po wygranym meczu.
A Alba...
Cały czas siedział mi w głowie mimo tego, że był obok mnie.
W końcu, zależało mi na nim.
Ale byłam przecież tylko jedną z jego kilku milionów fanek na świecie.
Dlaczego miałby być akurat ze mną?
Otrząsnęłam się z myślenia i spojrzałam na zegarek.
Było już dość późno, a moje oczy samoczynnie się zamykały.
Po protu pogrążyłam się we śnie obok Jordiego, który wpatrywał się w ekran telewizora jak zahipnotyzowany.
Uśmiechnęłam się tylko resztkami sił sama do siebie.
Żałowałam, że muszę zasypiać akurat teraz...
_________________________________

Proszę bardzo, mamy dwójeczkę.
Nie zadowala mnie jakoś super bardzo, ale liczy się to, że w ogóle jest, prawda?
Po dzisiejszym dniu wszystko mnie boli, jutro na ósmą, super.
Miłego wieczoru, he. :)