niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział trzeci - [...] Tylko jedna tak śliczna dziewczyna żyje na całym świecie.

Obudziłam się rano, jak to zwykle robiłam.
Rozejrzałam się dookoła.
Byłam w swoim pokoju, przykryta kołdrą i kocem.
Odgarnęłam je, bo było mi za ciepło.
Na szafce nocnej leżała mała, złożona karteczka.
Przetarłam oczy i złapałam kawałek papieru.
Rozwinęłam go i moim oczom ukazały się cyferki.
Na dole napisane było:
"Miło się grało. 
Jeśli będziesz chciała to powtórzyć, napisz - przybędę natychmiast. 
- Jordi :)"
Uśmiechnęłam się do karteczki i odłożyłam ją z powrotem na stolik.
Zwlekłam się z łóżka dość powoli.
Pognałam do łazienki i wykonałam rutynowe czynności.
W końcu, jeszcze w piżamie, poszłam na dół coś zjeść.
Przygotowałam naleśniki z owocami, które uwielbiałam najbardziej.
Po najedzeniu się poszłam do salonu i rzuciłam się na kanapę, gdzie jeszcze wczoraj wieczorem siedziałam z Jordim.
Na samą myśl o tym mimowolnie się uśmiechnęłam.
Sięgnęłam po pilota, który leżał gdzieś na stole i włączyłam telewizor.
Na każdym kanale standardowo - nic.
Stwierdziłam więc, że zamiast siedzieć cały dzień w domu wyjdę na dwór.
Wyłączyłam telewizor i poszłam do góry, żeby się przebrać.
Otworzyłam szafę, z której momentalnie wypadła masa ciuchów.
Porozrzucałam je po całym pokoju w poszukiwaniu czegoś praktycznego i wygodnego.
W końcu znalazłam zestaw idealny.
Szare, luźne dresowe spodnie, top z krótkim zawiązywany na brzuchu i białe, zwykłe trampki.
Związałam włosy w wysoki kucyk i podkreśliłam rzęsy mascarą.
W biegu chwyciłam jeszcze klucze i wyszłam.
Oczywiście nie obyło się bez męczarni z zamykaniem furtki, ale po kilku minutach się udało.
Wyszłam się przejść sama.
Czyli zrobiłam coś, czego nie robiłam od dawna.

***

Chodziłam wszystkimi możliwymi uliczkami Barcelony.
Na końcu przeszłam się na Les Rambles, piękną, ruchliwą ulicę.
Jak zwykle były na niej setki ludzi, którzy oglądali wystawy tutejszych sklepów.
Mnie osobiście nie kręciło takie coś.
Przynajmniej wtedy, kiedy byłam sama.
Rozglądałam się dookoła z nadzieją, że zobaczę kogoś znajomego.
Ale niestety bezskutecznie.
Usiadłam więc na ławce i wyciągnęłam paczkę papierosów z kieszeni.
Tak, paliłam i wiem, że to nie jest dobre dla zdrowia.
Po prostu lubiłam to robić, nie wiem dlaczego.
Już miałam podpalać papierosa, kiedy jakaś osoba wytrąciła mi go z ust.
Przekręciłam głowę w lewo i zobaczyłam Jordiego.
- Ej, nie ładnie tak palić, wiesz? - spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową.
Wywróciłam oczami i odpowiedziałam:
- Wiem, ale co ja mogę na to poradzić? Jestem uzależniona od nikotyny - zamyśliłam się - a tak w ogóle, co tutaj robisz i jak mnie poznałeś?
- Hm, może przestać palić? - westchnął - chciałem się przejść a poznałem cię po tym, że tylko jedna tak śliczna dziewczyna żyje na całym świecie - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc schowałam twarz w dłoniach bo czułam, jak się czerwienię.
Uśmiechnęłam się do niego. 
- Nie sądzisz, że przesadzasz z tymi komplementami? - poruszyłam brwiami już nieco pewniejsza siebie.
- Niee, w końcu ci się należą - ukazał swoje białe zęby w najpiękniejszym uśmiechu.
Nie spodziewałam się, że w kilka godzin mężczyzna, który zawsze pojawiał się w każdym moim śnie i o którym tak marzyłam będzie spędzał ze mną tyle czasu, będzie dbał o moje zdrowie i będzie prawił mi takie urocze komplementy.
- Może dasz się zaprosić na kawę i jakieś ciacho? - kontynuował.
"Już mam jedno ciacho obok siebie" pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Tak, oczywiście - odpowiedziałam.
Jordi pomógł mi wstać i wspólnie ruszyliśmy do najlepszej kafejki.
Po drodze obiecałam mu, że przy najbliższym koszu wyrzucę papierosy.
Jak powiedziałam, tak też zrobiłam.
Do śmietnika na środku drogi wrzuciłam całe opakowanie papierosów. 
Wiedziałam, że dla Jordiego mogę wyrzec się nawet palenia.
Przynajmniej na razie...

***

Idąc przed siebie zobaczyliśmy niewielki budynek z filiżanką kawy i ciastkiem na szyldzie.
- No, nareszcie - powiedział Alba z wyraźną ulgą, otworzył drzwi i przytrzymał je tak, abym mogła wejść.
Następnie sam wszedł za mną i zamknął je.
- Usiądź, ja zaraz przyjdę - uśmiechnął się i podszedł do lady, za którą stała uśmiechnięta dziewczyna w brązowej bluzce i białym fartuszku.
Ja zajęłam miejsce przy niewielkim stoliku stojącym koło okna, przez które rozciągał się widok na ulicę.
Skoro nie miałam co robić, wzięłam do ręki menu i przeglądałam oferty kawiarenki.
Po chwili dosiadł się do mnie Alba.
- Zamówienie niedługo będzie.
Podniosłam głowę i wyszczerzyłam się do niego. 
Niedługo potem kelnerka przyniosła nam zamówienie.
Były to dwie kawy z wzorkami w kształcie połówek serduszka na wierzchu i dwa spore kawałki czekoladowego ciasta z orzechami.
- Jordi, możesz mieć pewność, że ci się za to odwdzięczę - powiedziałam upijając łyk kawy. 
- Przecież wiesz, że nie musisz.
- Muszę i na pewno to zrobię. 
Alba zaśmiał się i również napił się kawy spoglądając na wzorek, który był na górze.
Widać było, że nad czymś myśli.
Nie chciałam mu przeszkadzać, więc wróciłam do oglądania zabieganych na ulicy ludzi.
- Na co tak patrzysz? - przerwał ciszę Alba.
- W sumie to na nic - odparłam z uśmiechem - nie chciałam ci przeszkadzać w myśleniu.
- Nie przeszkodziłabyś.
Po kilku minutach pogrążyliśmy się w długiej rozmowie.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym.
Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o nim, jak i on o mnie.
Kompletnie straciliśmy poczucie czasu, a przecież był już wieczór.
W kafejce siedziało wielu ludzi, z głośników rozbrzmiewała przyjemna dla ucha muzyka.
Sprawdzając godzinę na telefonie zauważyłam notatkę, że Geri wraca do domu dzisiaj o 22.
A przecież to było już za pół godziny!
- Jordi, przepraszam, że tak teraz w tym momencie, ale czy nie obrazisz się, jeśli pójdę do domu? - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Ale dlaczego, zrobiłem albo powiedziałem coś nie tak? - zrobił smutną minę.
- Nie, nie o to chodzi - zaśmiałam się - po prostu wiesz, Geri wraca do domu za pół godziny.
- Aa faktycznie - pacnął się ręką w czoło - mogę Cię odwieść, jeśli chcesz.
- O ile nie sprawi ci to żadnego problemu, to zgodzę się z miłą chęcią.
Wstaliśmy, wyszliśmy z budynku i pognaliśmy do samochodu, który stał na drugim końcu ulicy...
_________________________________

No i co.
Jest opóźniona trójka, nie dodałam jej wcześniej z powodu braku internetu.
Mam nadzieję, że mnie jakoś za to rozgrzeszycie.
Zaraz będzie czwóreczka za dzisiaj. :)
Miłej niedzieli, buzi. :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz