niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział dziewiąty - Los nas sobie przypisał.

- Ej, wstawaj - usłyszałam męski, delikatny głos Adrii. 
- Hę? - otworzyłam oczy nie za bardzo wiedząc, czy jeszcze śnię.
- Zasnęłaś tak szybko i spałaś tak słodko, że nie chciałem cię budzić i przesiedziałem całą noc z tobą.
- Mam nadzieję, że to nie był żaden problem - powiedziałam zmartwiona i podniosłam głowę tak, żeby móc spojrzeć w jego oczy.
- Nie, pewnie, że nie - zaśmiał się - wybacz, że cię obudziłem teraz, ale strasznie potrzebowałbym skorzystać z toalety.
- Oh tak, przepraszam - podniosłam się - prosto korytarzem i na prawo - uśmiechnęłam się.
- Dzięki - chłopak wstał i poszedł we wskazanym kierunku. 
Przez całą noc leżałam oparta o Adrię i miałam okazje wdychać zapach jego cudownych perfum. 
"Ale pamiętaj Pilar, to tylko bliski kolega", na razie nikt więcej.
Spojrzałam na zegarek, była już dziesiąta!
Vilanova musiał leżeć tak ze mną przez 12 godzin.
Muszę przyznać, że jest bardzo wygodny i dawał dużo ciepła.
Otrząsnęłam się z myśli i zaczęłam sprzątać, nadal wąchając bluzę Adrii. 
Kiedy wrócił z łazienki, wszystko leżało na swoim miejscu. 
- Będę już leciał, nie chcę przeszkadzać. 
- Oj nie przeszkadzasz. Geri z Shaki wyjechali na imprezę, Milanka oddali Anto. 
- Spokojnie, wpadnę jeszcze - Adria uśmiechnął się i wręczył mi kawałek karteczki - zadzwoń tylko. 
- No okej - uśmiechnęłam się. 
- To ja już uciekam, do potem. 
Podeszłam do niego a moje kąciki ust powędrowały ku górze.
- Tak, do potem - delikatnie pocałowałam go w policzek - jeszcze raz dziękuje. 
- Nie ma za co, na prawdę - zarumienił się Adria i wyszedł. 
Odwinęłam kawałeczek papieru. 
Napisany był na nim numer - w razie gdybym chciała zadzwonić, i adres - jakbym miała zamiar wpaść. 
Na dole napisane było imię "Adria" obok którego narysowane było serduszko. 
Uśmiechnęłam się do kawałka karteczki, opadłam na kanapę i włączyłam telewizor. 

***

Byłam zupełnie sama w domu, więc znalazłam czas na długą, przyjemną kąpiel.
Wysuszyłam włosy, przebrałam się w świeże ubrania i wróciłam do oglądania filmów. 
Mój seans przerwał dzwonek do drzwi. 
Poszłam do nich z nadzieją, że to Adria o czymś zapomniał (o mnie na przykład, nie ważne z resztą). 
Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Alba. 
- Niespodzianka - powiedział z uśmiechem. 
Nie odpowiedziałam nic, uderzyłam go w twarz tak mocno, że zawył z bólu. 
- Niespodziankę to będziesz miał, jak zaraz nie znikniesz z moich oczu. 
- Ale przyjechałem specjalnie dla ciebie - powiedział nadal trzymając się za policzek - nie cieszysz się? 
- Z czego mam się cieszyć? Z tego, że jesteś fałszywym dupkiem, który nagle pokazuje się po trzech miesiącach, w tym dwóch nieudanego związku? 
- Przepraszam, kochanie...
- Gdzieś mam te twoje kochanie, wyjdź! - wrzasnęłam i zamknęłam drzwi przed jego nosem. 
Słyszałam tylko jedno, głośne "kurwa" przepełnione rozpaczą i nic poza tym. 
Oczywiście musiał zjawić się teraz i zniszczyć mój nastrój. 
Postanowiłam więc napisać do Adrii, czy nie mógłby zjawić się jakoś za dwie, trzy godzinki u mnie. 
Wiedziałam, że jedynie on może poprawić mi humor. 
Odpisał, że zjawi się nawet wcześniej. 
I tak było, przyszedł już po godzinie. 
- Wybacz, że tak późno, ale musiałem jeszcze odwieść siostrę do koleżanki - powiedział ściągając buty.
- To i tak szybciej niż się spodziewałam, dziękuje - przytuliłam go i znowu poczułam te jego fantastyczne perfumy. 
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz gadaj, stało się coś? 
- Nie, tak, ugh... - zmieniłam temat - coś do picia? 
- Więc? - spojrzał na mnie - Tak, może być woda. 
- Okej, zaraz ci opowiem - powiedziałam, nalewając wody do szklanki. 
Podałam mu ją i usiadłam obok. 
- Alba tu był... 
Adria zamarł na chwilę i spojrzał na mnie. 
- Zrobił ci coś? Obraził cię? Dotknął cię? 
- Nie, nie, nie. Ale sam fakt, że jak skończony frajer pokazał się po tak długim czasie...
- Nie denerwuj się już, olej go - powiedział Adria przytulając mnie. 
W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i krucha. 
- Nie wiem jak mogłam się do ciebie tak przywiązać i w kilka godzin zdradzić ci wszystkie swoje sekrety - powiedziałam po chwili bez żadnego celu, tak po prostu. 
- Pewnie dlatego, że los nas sobie przypisał - zaśmiał się chłopak.
"Los nas sobie przypisał" tak. 
To w sumie miało sens...

***

Spędziliśmy razem bardzo miły i fajny wieczór. 
Dowiedziałam się o nim tyle, ile nikt więcej nie wiedział. 
Zdziwiłam się trochę, że po kilku godzinach znajomości jest w stanie tyle mi wyznać. 
Byłam pozytywnie zaskoczona jego osobą.
Był zupełnie inny, niż wcześniej słyszałam. 
- Poważnie! - dokończył swoją opowieść ledwo powstrzymując śmiech.
Szczerze to nie skupiałam się na tym co mówi i nie wiedziałam za bardzo, co kończyło to słowo.
Przez cały czas obserwowałam jego oczy przepełnione radością i podziwiałam entuzjazm z jakim to wszystko opowiadał.
Tak, Adria na prawdę był bardzo pozytywnym człowiekiem. 
No, i nawet dobrze dogadywał się z Gerardem, czyli jako mąż byłby zaakceptowany.
Nie, o czym ja gadam. 
Znowu zaczynają mnie męczyć te myśli.
Na szczęście, wyrwał mnie z nich dźwięk dzwonka Adrii. 
Usłyszałam tylko: 
- Halo, Carlota? Mama w szpitalu? Już jadę, czekaj na mnie - powiedział zmartwiony. 
- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona widząc jego minę. 
- Mama jest w szpitalu, miała zawał - odpowiedział załamany i szybko wstał, żeby ubrać buty - jadę tam, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie tylko jedź już! - dodałam szybko, a on zerwał się do drzwi - i pamiętaj, napisz do mnie jak się czegoś dowiesz! 
- Dobrze - krzyknął wsiadając do samochodu. 
Było mi go szkoda. 
Najpierw stracił tatę chorego na nowotwór, teraz może jeszcze stracić mamę. 
Usiadłam na kanapie, chwyciłam komórkę i czekałam na telefon albo chociaż wiadomość od Adrii.
Byłam gotowa, żeby siedzieć tak do końca mojego życia. 
W końcu zadzwonił, a ja odebrałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz