Nie zauważyłam kiedy, zasnęłam.
Wstałam dość wcześnie rano, bo miałam nastawiony budzik.
Nienawidziłam, kiedy dzwonił w najmniej oczekiwanym momencie.
W moim śnie właśnie miałam skakać ze spadochronem i... nic.
Zwlekłam się z łóżka wolniej, niż to zawsze robiłam i rozpoczęłam wykonywanie rutynowych czynności.
Potem zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu, na stole stało śniadanie a w kuchni od rana urzędował Geri.
- No, no - powiedziałam pod nosem.
- Co, coś nie tak? - zapytał zmartwiony Geri.
- Nie, wszytko w porządku - odparłam - zdziwiłam się tylko, że jesteś w kuchni, od samego rana, po imprezie...
- Nie mogłem spać, a Shaki mnie tutaj zagoniła, więc nie miałem wyboru.
Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam do stołu.
Przed moimi oczyma ukazał się talerz, na którym znajdowały się naleśniki z bitą śmietaną i owocami.
- Jesteś pewien, że mogę to zjeść? - zapytałam, pokazując palcem na posiłek i ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne, Pilar - zaśmiał się sztucznie mój brat - pewnie, że tak.
Po zjedzeniu pozmywałam po sobie i wróciłam na górę.
Włączyłam laptopa i przejrzałam Facebooka.
Tylko kilka powiadomień i zaproszeń do znajomych, nic nowego.
Zamknęłam go i opadłam na łóżko.
Byłam tak strasznie zmęczona, że prawie zasypiałam.
Niestety, nie pozwoliło mi pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Pilar, mogę wejść? - usłyszałam głos dochodzący zza drzwi.
- Ehm, wejdź - odpowiedziałam oschle kiedy domyśliłam się, z czyich ust padło pytanie.
Do pokoju po chwili wszedł Alba.
Stanął naprzeciwko mnie i wpatrywał się w moje oczy, tak po prostu.
Po dłuższej chwili usiadłam na łóżku po turecku i czekałam na wszystkie tłumaczenia.
- No więc... - zaczął nieśmiało Alba.
- No więc co? - zapytałam rozdrażniona - chcesz mi powiedzieć, że przepraszasz za to, że wyjechałeś tak bez słowa? Pokazałeś się po kilku miesiącach bez najmniejszego znaku życia? Zależało ci tylko na pieniądzach?
- Nie! - zaprzeczył podniesionym tonem Alba.
- To czekam, proszę, wyjaśnij mi wszystko - spojrzałam na niego.
- Wyjechałem do innego klubu, bo potrzebowałem pieniędzy na operację dla ojca - Jordi głośno wypuścił powietrze - kiedy zarobiłem odpowiednią sumę, wróciłem do Barcelony i przestałem grać w jakichkolwiek klubach.
- Tak, i co? - przerwałam - nie mogłeś mi po prostu powiedzieć?
- Nie chciałem ci mówić bo wiedziałem, że będziesz zła...
- Zła? - wstałam z łóżka i podeszłam do niego - jakbyś mi powiedział to nie byłabym taka..
- Przepraszam - odpowiedział skruszony i przytulił mnie.
Nie chciałam pozostać mu dłużna więc również go przeprosiłam i staliśmy tak przytuleni przez dłuższy czas...
***
- Przepraszam za spóźnienie, na prawdę - powiedziałam podbiegając do Adrii.
- Nic się nie stało - odpowiedział szybko i pocałował mnie na przywitanie - a tak właściwie, dlaczego się spóźniłaś?
- Alba u mnie był...
- I co? - zapytał chłopak.
- I nic, pogodziliśmy się i postanowiliśmy zostać tylko przyjaciółmi.
Adria uśmiechnął się tylko i złapał mnie za rękę.
- To gdzie idziemy? - spytał.
- Mnie to obojętne, z tobą mogę iść wszędzie.
Vilanova stał przez chwilę udając, że myśli.
- No to pójdziemy na gofry! - powiedział entuzjastycznie.
- Z wielką chęcią - odparłam z radością.
O ile dobrze pamiętałam, budka z goframi znajdowała się niedaleko.
Droga nie zajęła nam sporej ilości czasu.
Cały czas myślałam o przeprosinach Jordiego.
To było takie szczere, i przyznam się, że zaczęłam żałować, że tak się potoczyło to wszystko.
Przecież... ja go nadal kocham!
Zatrzymałam się zbierając w sobie wszystko, co chciałam powiedzieć Adrii.
- Przepraszam, ale nie możemy być już razem.
- Dlaczego? - słychać było w jego głosie zmartwienie.
- Bo ja... ja nadal kocham Jordiego!
Chłopak stał w ciszy przez kilka dobrych chwil.
Widać było, że jest lekko zdołowany.
Ale ja czułam, że dobrze robię i nie mogę go tak dłużej oszukiwać.
- Dobrze, więc, przyjaciele? - zapytał niepewnie.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam i przytuliłam go.
Byłam mu tak bardzo wdzięczna za to, że nie robił jakichś wielkich problemów.
Chciałam skakać z radości, ale wiedziałam, że byłoby to niestosowne.
- To.. nadal chcesz iść na te gofry?
- Oczywiście, jeśli nie sprawi ci problemu.
- Nie, nie - odpowiedziałam.
***
Pomimo tego, że w tak krótkim czasie zostaliśmy przyjaciółmi Adria nadal zachowywał się tak, jak poprzednio.
Był wesoły, dowcipny i rozmowny.
Po tym jak zjedliśmy już gofry odprowadził mnie do domu.
- Dziękuję za wszystko - pożegnałam go buziakiem w policzek.
- Nie ma za co - odpowiedział i uśmiechnął się.
Wchodząc do domu obróciłam się i pomachałam mu jeszcze.
Zamknęłam za sobą drzwi.
Po drodze do pokoju natknęłam się na Shaki, która bezskutecznie próbowała nakarmić Milanka.
- No jedz, proszę - mówiła do niego błagalnym głosem.
Milan tylko śmiał się i machał rączkami.
Uśmiechnęłam się do Shak i poszłam na górę do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i wybrałam numer Alby.
Wiedziałam, że muszę z nim poważnie pogadać.
Odebrał po trzech sygnałach.
= Pilar, stało się coś? - zapytał z troską.
= Nie, nie... W sumie, tak, stało się - odpowiedziałam - musimy poważnie porozmawiać.
= Gdzie i kiedy?
= Przyjdź do mnie, dzisiaj, o której godzinie miałbyś czas?
= Mogę być już zaraz - odpowiedział szybko.
= Okej, czekam, do zobaczenia - zakończyłam rozmowę.
Byłam szczęśliwa, że Jordi chciał ze mną rozmawiać.
Nie czekałam na niego długo, dziesięć, może piętnaście minut.
Po tym czasie rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - powiedziałam zbiegając po schodach do Gerarda i Shaki, którzy siedzieli na tarasie i patrzyli, jak Milanek pływa w basenie.
Podeszłam do drzwi i zrobiłam głęboki wdech.
Otworzyłam je i zobaczyłam Albę.
- Cześć - przywitał się z uśmiechem.
- Cześć, wejdź - zaprosiłam go gestem do domu - proponuję iść na górę.
- Okej, nie ma sprawy - odpowiedział, ściągając buty.
Następnie razem udaliśmy się do mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i poklepałam ręką miejsce obok siebie.
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytał Jordi.
- O nas - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Jak to o nas? - spojrzał na mnie zdziwiony - myślałem, że nas już nie ma...
- Mi też się tak wydawało - podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy - ale ja cię nadal cholernie kocham...
Alba nic nie powiedział.
Tak po prostu ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować mnie tak namiętnie, że zaczęło mi brakować tchu.
Po chwili przerwał i szepnął:
- Ja też Cię kocham, Pilar - i wrócił do swoich poprzednich czynów.
Teraz czułam, że mam to, czego tak na prawdę potrzebowałam...
_________________________________
Dzisiaj trzy rozdziały, ponieważ wyjeżdżam.
Miały być cztery, ale następny to epilog, więc sobie poczekacie he. :)
Mam nadzieję, że przyjemnie Wam się czytało.
Pozdrawiam i ściskam. :*
Już myślałam, że będzie tak fajnie, że Adria z Pilar, a tu Jordi się wpieprza... ale rozdziały bardzo mi się poobały :) czekam na epilog :D
OdpowiedzUsuń