niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział jedenasty - [...] Ja go nadal kocham!

Nie zauważyłam kiedy, zasnęłam.
Wstałam dość wcześnie rano, bo miałam nastawiony budzik.
Nienawidziłam, kiedy dzwonił w najmniej oczekiwanym momencie.
W moim śnie właśnie miałam skakać ze spadochronem i... nic.
Zwlekłam się z łóżka wolniej, niż to zawsze robiłam i rozpoczęłam wykonywanie rutynowych czynności.
Potem zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu, na stole stało śniadanie a w kuchni od rana urzędował Geri.
- No, no - powiedziałam pod nosem.
- Co, coś nie tak? - zapytał zmartwiony Geri.
- Nie, wszytko w porządku - odparłam - zdziwiłam się tylko, że jesteś w kuchni, od samego rana, po imprezie...
- Nie mogłem spać, a Shaki mnie tutaj zagoniła, więc nie miałem wyboru. 
Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam do stołu. 
Przed moimi oczyma ukazał się talerz, na którym znajdowały się naleśniki z bitą śmietaną i owocami. 
- Jesteś pewien, że mogę to zjeść? - zapytałam, pokazując palcem na posiłek i ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne, Pilar - zaśmiał się sztucznie mój brat - pewnie, że tak. 
Po zjedzeniu pozmywałam po sobie i wróciłam na górę. 
Włączyłam laptopa i przejrzałam Facebooka. 
Tylko kilka powiadomień i zaproszeń do znajomych, nic nowego.
Zamknęłam go i opadłam na łóżko. 
Byłam tak strasznie zmęczona, że prawie zasypiałam. 
Niestety, nie pozwoliło mi pukanie do drzwi mojego pokoju. 
- Pilar, mogę wejść? - usłyszałam głos dochodzący zza drzwi. 
- Ehm, wejdź - odpowiedziałam oschle kiedy domyśliłam się, z czyich ust padło pytanie. 
Do pokoju po chwili wszedł Alba. 
Stanął naprzeciwko mnie i wpatrywał się w moje oczy, tak po prostu.
Po dłuższej chwili usiadłam na łóżku po turecku i czekałam na wszystkie tłumaczenia. 
- No więc... - zaczął nieśmiało Alba. 
- No więc co? - zapytałam rozdrażniona - chcesz mi powiedzieć, że przepraszasz za to, że wyjechałeś tak bez słowa? Pokazałeś się po kilku miesiącach bez najmniejszego znaku życia? Zależało ci tylko na pieniądzach?
- Nie! - zaprzeczył podniesionym tonem Alba. 
- To czekam, proszę, wyjaśnij mi wszystko - spojrzałam na niego.
- Wyjechałem do innego klubu, bo potrzebowałem pieniędzy na operację dla ojca - Jordi głośno wypuścił powietrze - kiedy zarobiłem odpowiednią sumę, wróciłem do Barcelony i przestałem grać w jakichkolwiek klubach. 
- Tak, i co? - przerwałam - nie mogłeś mi po prostu powiedzieć? 
- Nie chciałem ci mówić bo wiedziałem, że będziesz zła... 
- Zła? - wstałam z łóżka i podeszłam do niego - jakbyś mi powiedział to nie byłabym taka..
- Przepraszam - odpowiedział skruszony i przytulił mnie. 
Nie chciałam pozostać mu dłużna więc również go przeprosiłam i staliśmy tak przytuleni przez dłuższy czas...

***

- Przepraszam za spóźnienie, na prawdę - powiedziałam podbiegając do Adrii.
- Nic się nie stało - odpowiedział szybko i pocałował mnie na przywitanie - a tak właściwie, dlaczego się spóźniłaś? 
- Alba u mnie był...
- I co? - zapytał chłopak. 
- I nic, pogodziliśmy się i postanowiliśmy zostać tylko przyjaciółmi. 
Adria uśmiechnął się tylko i złapał mnie za rękę.
- To gdzie idziemy? - spytał. 
- Mnie to obojętne, z tobą mogę iść wszędzie.
Vilanova stał przez chwilę udając, że myśli.
- No to pójdziemy na gofry! - powiedział entuzjastycznie. 
- Z wielką chęcią - odparłam z radością.
O ile dobrze pamiętałam, budka z goframi znajdowała się niedaleko.
Droga nie zajęła nam sporej ilości czasu.
Cały czas myślałam o przeprosinach Jordiego. 
To było takie szczere, i przyznam się, że zaczęłam żałować, że tak się potoczyło to wszystko. 
Przecież... ja go nadal kocham! 
Zatrzymałam się zbierając w sobie wszystko, co chciałam powiedzieć Adrii. 
- Przepraszam, ale nie możemy być już razem. 
- Dlaczego? - słychać było w jego głosie zmartwienie. 
- Bo ja... ja nadal kocham Jordiego! 
Chłopak stał w ciszy przez kilka dobrych chwil. 
Widać było, że jest lekko zdołowany. 
Ale ja czułam, że dobrze robię i nie mogę go tak dłużej oszukiwać.
- Dobrze, więc, przyjaciele? - zapytał niepewnie.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam i przytuliłam go. 
Byłam mu tak bardzo wdzięczna za to, że nie robił jakichś wielkich problemów. 
Chciałam skakać z radości, ale wiedziałam, że byłoby to niestosowne.
- To.. nadal chcesz iść na te gofry? 
- Oczywiście, jeśli nie sprawi ci problemu.
- Nie, nie - odpowiedziałam. 

***

Pomimo tego, że w tak krótkim czasie zostaliśmy przyjaciółmi Adria nadal zachowywał się tak, jak poprzednio.
Był wesoły, dowcipny i rozmowny. 
Po tym jak zjedliśmy już gofry odprowadził mnie do domu. 
- Dziękuję za wszystko - pożegnałam go buziakiem w policzek. 
- Nie ma za co - odpowiedział i uśmiechnął się.
Wchodząc do domu obróciłam się i pomachałam mu jeszcze. 
Zamknęłam za sobą drzwi. 
Po drodze do pokoju natknęłam się na Shaki, która bezskutecznie próbowała nakarmić Milanka. 
- No jedz, proszę - mówiła do niego błagalnym głosem. 
Milan tylko śmiał się i machał rączkami. 
Uśmiechnęłam się do Shak i poszłam na górę do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i wybrałam numer Alby. 
Wiedziałam, że muszę z nim poważnie pogadać. 
Odebrał po trzech sygnałach.
= Pilar, stało się coś? - zapytał z troską. 
= Nie, nie... W sumie, tak, stało się - odpowiedziałam - musimy poważnie porozmawiać.
= Gdzie i kiedy? 
= Przyjdź do mnie, dzisiaj, o której godzinie miałbyś czas? 
= Mogę być już zaraz - odpowiedział szybko. 
= Okej, czekam, do zobaczenia - zakończyłam rozmowę. 
Byłam szczęśliwa, że Jordi chciał ze mną rozmawiać. 
Nie czekałam na niego długo, dziesięć, może piętnaście minut.
Po tym czasie rozległ się dzwonek do drzwi. 
- Otworzę! - powiedziałam zbiegając po schodach do Gerarda i Shaki, którzy siedzieli na tarasie i patrzyli, jak Milanek pływa w basenie. 
Podeszłam do drzwi i zrobiłam głęboki wdech. 
Otworzyłam je i zobaczyłam Albę.
- Cześć - przywitał się z uśmiechem. 
- Cześć, wejdź - zaprosiłam go gestem do domu - proponuję iść na górę. 
- Okej, nie ma sprawy - odpowiedział, ściągając buty.
Następnie razem udaliśmy się do mojego pokoju. 
Usiadłam na łóżku i poklepałam ręką miejsce obok siebie. 
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytał Jordi. 
- O nas - odpowiedziałam bez zastanowienia. 
- Jak to o nas? - spojrzał na mnie zdziwiony - myślałem, że nas już nie ma...
- Mi też się tak wydawało - podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy - ale ja cię nadal cholernie kocham...
Alba nic nie powiedział. 
Tak po prostu ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować mnie tak namiętnie, że zaczęło mi brakować tchu. 
Po chwili przerwał i szepnął: 
- Ja też Cię kocham, Pilar - i wrócił do swoich poprzednich czynów.
Teraz czułam, że mam to, czego tak na prawdę potrzebowałam...
_________________________________
Dzisiaj trzy rozdziały, ponieważ wyjeżdżam.
Miały być cztery, ale następny to epilog, więc sobie poczekacie he. :)
Mam nadzieję, że przyjemnie Wam się czytało.
Pozdrawiam i ściskam. :* 

1 komentarz:

  1. Już myślałam, że będzie tak fajnie, że Adria z Pilar, a tu Jordi się wpieprza... ale rozdziały bardzo mi się poobały :) czekam na epilog :D

    OdpowiedzUsuń