niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział ósmy - [...] Bylibyście idealną parą.


Wracaliśmy tak długo, że powoli robiło się ciemno.
Przecież ten park nie jest tak daleko od domu.
Kiedy zaczął wiać wiatr, poczułam, jak zimno mnie przeszywa.
Moje ciało przechodziły dreszcze, zęby zgrzytały co raz częściej.
To chyba nie był mądry pomysł, żeby ubierać krótki rękawek.
Wieczorne temperatury w Barcelonie są nieprzewidywalne.
Moje oddziaływanie na zimno nie umknęło uwadze Adrii, który zdjął swoją bluzę i zarzucił ją na swoje ramiona.
- Powinno być ci cieplej - powiedział cicho.
- Dzięki - odparłam wtulając się w materiał.
Ta bluza tak pięknie pachniała jego perfumami...
Wiedziałam, że jeśli Adria nie stanie się kimś więcej, niż tylko przypadkową osobą spotkaną na ulicy to chyba oszaleję.
Osobiście czułam, że jest jedynym idealnym facetem dla mnie.
Ale jak na razie nasze relacje podtrzymywały się na poziomie koleżanka-kolega.
Kto wie, jak to wszystko potoczy się dalej.
Powoli orientowałam się, gdzie jesteśmy i ile minut drogi zostało do domu.
Nie chciałam jeszcze wracać, ale chodzenie po ciemku nie jest zbytnio bezpieczne.
Zza niskich drzew pokazywał się już piętrowy, biały budynek.
- To tutaj - uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na dom.
- Fajnie wygląda - odpowiedział Adria odwracając się w moją stronę.
- Wiem, wiem - odparłam.
Doszliśmy do furtki, więc zadzwoniłam.
Już po chwili w drzwiach stał Gerard z Milanem na rękach.
- O, jesteś - krzyknął, z trudem przytrzymując Milanka - kogo przyprowadzasz do domu?
- Cześć braciszku, miło cię widzieć - uśmiechnęłam się sztucznie - to jest Adria Vilanova, syn Tito, bardzo chciał cię poznać.
- Oo, to w takim razie zapraszam - powiedział dumnie mój brat.
Weszliśmy do środka.
- Dobry wieczór - przywitał się Adria.
- O witam - Shaki uśmiechnęła się - Pilar, nie mówiłaś mi, że masz chłopaka.
- Bo nie mam - odpowiedziałam lekko się czerwieniąc - to mój, hm, kolega.

***

Kiedy rozmowa stała się luźniejsza a Adria doskonale dogadywał się z Gerardem, razem z Shaki poszłyśmy przygotować kolację.
- Podoba ci się, co? - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Nie - skłamałam - no... może tylko trochę.
- Ha! Wiedziałam! - odpowiedziała radośnie klaszcząc w ręce - bylibyście idealną parą.
- Ale nie jesteśmy - wzruszyłam ramionami.
Przez chwilę czułam, jak coś łapie mnie za kieszenie.
- Milan! - zaśmiałam się, podniosłam go i posadziłam na blacie obok - no, urosłeś trochę.
Chłopczyk odwrócił głowę w moją stronę, rzucił mądrym spojrzeniem i zaśmiał się.
- No tak, rośnie jak na drożdżach - powiedziała Shaki - ma to po mamie.
- Opowiadaj w ogóle jak było na wyjeździe?
- Strasznie nudno bez was - odpowiedziała - codziennie masa fanów, reporterów - westchnęła - to jest strasznie męczące.
- Rozumiem... Ale przynajmniej Milanek fajnie się bawił, prawda? - spojrzałam na małego, który uważnie oglądał swój ośliniony palec.
- Dobra, zabierzmy się lepiej za to jedzenie, bo chłopaki poumierają z głodu - zaśmiała się Shak.
Pokroiłyśmy już pomidory, ogórki, cebulę i wszystko, co było potrzebne do kanapek.
Ja obkładałam pieczywo a moja bratowa smażyła jajecznicę.
Kiedy już skończyłam wyjęłam cztery talerze i nałożyłam na nie kanapki.
Shakira zgarnęła na nie jeszcze jajecznicę i jedzenie było gotowe.
Wzięłam dwa talerze, dla siebie i dla Adrii i wyszłam z kuchni.
Za mną szła Shaki, która również trzymała dwie porcje.
Milanek wiernie szedł za swoją mamą, przytrzymując ją za dół sukienki.
- Proszę bardzo, smacznego - powiedziałam, podając talerz Vilanovie.
- Wzajemnie - uśmiechnął się, odbierając ode mnie talerz i widelec.

***

Reszta wieczoru mijała bardzo przyjemnie.
Wszyscy się śmialiśmy, oglądaliśmy filmy...
Czułam się, jakbym znała Adrię od dawna, a minęło zaledwie 10 godzin naszej znajomości.
Najwidoczniej szybko można związać się z nowo poznaną osobą.
- Dobra, my idziemy i nie przeszkadzamy - powiedziała Shaki chwytając za rękę Gerarda i mrugnęła do mnie okiem.
- No, dobrej nocy! - dodał Geri.
- Taa, dobrej nocy - odpowiedziałam.
I wszyscy troje; Shaki, Gerard i Milan, zniknęli na górze.
Zostaliśmy sami, tylko ja i Adria.
- Pilar, strasznie dziękuję ci za to spotkanie - powiedział zadowolony chłopak.
- Nie ma za co - odpowiedziałam - jakoś musiałam się zrehabilitować za tą stłuczkę. Ja również dziękuję.
- Ale za co? - spojrzał na mnie Vilanova wpatrując się w moje oczy i lekko przekrzywiając głowę w prawo.
- Za to, że nie nawrzeszczałeś na mnie jak na ciebie wpadłam, uratowałeś przed zamarznięciem i rozweseliłeś wieczór.
- Nie masz za co dziękować, to czysta przyjemność - uśmiechnął się - poza tym, spełniłaś moje marzenie.
- Lubię spełniać czyjeś marzenia i uszczęśliwiać ludzi.
- Uszczęśliwiasz ludzi już swoim widokiem - powiedział tym razem bez zawahania.
Poczułam, jak moje policzki zalewają się krwisto czerwonymi rumieńcami.
- Jeju, to strasznie miłe.
- Stwierdzam tylko fakty.
Przypomniałam sobie, że nadal mam na sobie jego bluzę.
- Chyba powinnam ci to oddać - powiedziałam, wyciągając ręce z rękawów.
- Nie oddawaj mi jej, zatrzymaj ją - uśmiechnął się - zapamiętasz mnie przynajmniej.
"Tak, zapamiętam na długo" powiedziałam sobie w myślach.
W czasie tej rozmowy poczułam, jak moje oczy się powoli zamykają.
Zasypiając poczułam, jak czyjeś silne ramie opada na moje i przyciąga mnie.
Bez wahania oparłam głowę na klatce piersiowej piłkarza i zasnęłam...
_________________________________
Jedno, wielkie nic.
Przepraszam, mam kompletny brak weny i utknęłam na pisaniu trzech kolejnych blogów, które w dalekiej przyszłości mam zamian zacząć Wam przedstawiać.
Ostatni raz rozdział na którykolwiek z nich pisałam dobry miesiąc temu i jak na razie się nie zapowiada na powrót do tego.
Obecny blog skończę jeszcze we wakacje i dość późno po nich pojawi się trzeci.
Jestem również zmartwiona tym, że prawie nikt tego nie czyta, trochę szkoda.
Mam nadzieję, że kiedyś zajdzie jakaś poprawa i statystyki podskoczą w górę.
To na tyle, miłych wakacji i reszty niedzieli.
+Argentyna koniecznie musi dzisiaj wygrać, tak!

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie za krótki :x ale bardzo fajny rozdział :D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń